02 czerwca, 2015

Bogowie umierają, gdy ludzie przestają w nich wierzyć.

Kage Livirth

Najmłodszy i jedyny potomek jednego z prastarych elfich rodów obejmujących władzę w Loresth, osierocony przez wojnę - co z drugiej strony nie jest aż takie złe. 

◦ Przywódca Gildii Złodziei 
◦ Dowódca pierwszej linii frontu Loresth ◦
◦ Świetny aktor ◦


Stan rzeczy ◦ Sens istnienia ◦ Kwestia wyboru ◦

[Kage nie jest straszny, ale nie zapraszajcie go do domu, bo lubi się rządzić ;) Zapraszam do wątków, tylko ostrzegam, że lubię te pogmatwane]

23 komentarze:

  1. [O matulu, uwielbiam go. Chcę wątek z szefem, chcę!]
    Vin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dziękuję za powitanie! Co prawda chętnie powąciłabym z obiema postaciami, ale piszę tu, bo to właśnie Kage zasłoniłam. Masz jakiś pomysł? Osobiście zarówno między twoją panią i panem, a moją Cahan nie widzę żadnych pozytywnych relacji. .-.]

    Cahan

    OdpowiedzUsuń
  3. [Również się witam. Luize jest Nagą więc ma sporą ilość skarbów...]
    Luize Żmija

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie wiedziałam, pod którą karta odpisać, więc wybrałam ta z mniejszą ilością komentarzy. Dziękuję za powitanie, a ochota na wątek jest zawsze, chwilowo jednak trochę słabo z pomysłami, bo dopiero z pracy wróciłam, ale mózg mi sie niedługo powinien ruszyć :D]

    Islen

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej, Kage jest świetny, dlatego przychodzę z pytaniem czy masz może chęć na wątek z moim potworkiem? ;D]

    Cain

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dzięki za miłe powitanie, fajnie też wiedzieć że nie jestem jedyna z obrazkiem niż z realną osobą:D I Kage nawet pomyślałam by mogliby się znać, moja Rassa wcześniej należała do jego gildii więc tu można by coś wymyślić:> Jeśli natomiast chcesz coś u Luci to i tam pomyślałam by panie się znali, moja już od dawna na tych ziemiach, to można by je już dawno poznać, wiesz niby po przecienych stronach, ale Lucia tego nie wie, a moja mogłaby tak szczerze polubić twoja panią i tu tez by się pomyślało :D Chyba że chcesz dwa wątki na raz xd ]
    Rassa

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wyczuwam tarapaty, świetnie : D Zacznij, zacznij, proszę! ♥]
    Vin

    OdpowiedzUsuń
  8. [No nie zaprzeczę ani nie potwierdzę, że jest uroczy bo sama nie wiem jaki będzie ;p Wszystko wyjdzie w trakcie pisania nim xD
    Cóż pierwsze ich spotkanie można zrobić gdziekolwiek tak naprawdę, Cain znalazł sobie rozrywkę w ściąganiu kłopotów na złodziei, więc na ich "terenie" bawi sie sam w złodzieja, może przez to narobić problemów Kage, więc ten postanowi zająć się kłopotem w postaci potworka mojego... i w tym może zaproponować mu by dołączył do Gildii, chociaż czuję, że Cain nie będzie zbyt chętny ;)
    W ogóle jak patrzę na arta Kage...ah taki cudny pan, że aż mam chęć zrobić by Cain się zauroczył, co będzie w ogóle straszne dla niego bo to będzie pierwszy taki raz gdy serducho zacznie mu bić szybciej przy kimś xD Oczywiście nie zmuszam by Kage to odwzajemniał!! żeby nie było ;p]

    OdpowiedzUsuń
  9. [No to się tak zrobi :D Będzie na pewno mega ciekawie jak się sprawy emocji wyrwą spod kontroli Caina ;p
    Spoko, spoko. Może być i noc, ulica xD
    Zacznij plisssss ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Jasne, wzajemny szacunek może być i odpowiada mi taka relacja. Mam zacząć? c:]

    Cahan

    OdpowiedzUsuń
  11. [W sumie nawet tak myślała, ale nie wiem czy będzie ci to odpowiadało, że gdy moja byłą członkiem gildii, mogło ich coś łączyć typu romans itp. Ona dosyć luźno podchodzi do tych spraw i w momencie w którym nieco zaczęła przesadzać z uczuciami po prostu odeszła by uciąć tą sprawę, jakby nie było jest szpiegiem i niewolno by jej było się do kogoś tak zbliżyć i jeśli chodzi o sam wątek, to moglib na siebie wpaśc na mieście tak jak napisałeś, mogę nawet zacząć, tylko daj mi znać czy pasuje, a coś jeszcze do wątku wymyślę:>]
    Rassa

    OdpowiedzUsuń
  12. [W sumie też fakt. Wylądował by w jaskini, poćwiartowany i zjedzony przez węże i mnie :).
    Powiązania to lepszy pomysł zlecenie, ale na kogo? Lub jak chcesz to może przelotny romans.]
    Luize

    OdpowiedzUsuń
  13. Cahan bardzo wiele czasu poświęcała na kształcenie się w boju, nawet teraz, kiedy jej umiejętności osiągnęły wysoki poziom. Była szkolona już od wczesnych lat dzieciństwa. Po raz pierwszy wzięła do ręki łuk jako mała dziewczynka i tak naprawdę miała niewiele czasu na bawienie się lalkami, jak jej rówieśniczki. Najpierw nauczyła się, jak zabijać, a dopiero potem jak to jest być kobietą. Czego jak czego, ale bycia ładną osobą nie było można jej odmówić, nieważne jak szorstkie dłonie miewała czasami. Mężczyźni w karczmie niejednokrotnie przychodzili do niej i próbowali zaprowadzić ją do siebie czy do jakiegoś innego ustronnego miejsca, ale na niewiele zdawały się ich poczynania, ponieważ Cahan za każdym razem pokazywała im ostry sztylet i radziła, aby zaprzestali swoich działań. Takie zachowania ze strony mężczyzn często ją irytowały i nie życzyła sobie tego. Nie kusiła nikogo w żaden sposób chyba, że wymagała tego sytuacja. Łuczniczka bez problemu umiała wykorzystać swoje wdzięki, kiedy było to potrzebne. Posiadała zdolność dostosowania się do sytuacji i zazwyczaj spała jak kot, czyli na cztery łapy, a w sercu kłopotów znajdowała się w swoim życiu wielokrotnie. Z jakiegoś powodu przyciągała je do siebie, nieważne jak bardzo starała się ich unikać.
    Tym razem najpierw usłyszała, a potem zobaczyła swoje kłopoty.
    Siedziała w gospodzie „Pod Pijanym Krasnoludem” i popijała duży kufel piwa, gdy ujrzała przed sobą oblicze przywódcy Gildii Złodziei. Już od dawna nauczyła się rozpoznawać jego twarz, nawet z daleka. Znała go bardzo dobrze, a ich relację można było opisać nie tyle jako negatywą, ale jako neutralną, która opierała się głównie na wzajemnym szacunku. Cahan wbrew pozorom potrafiła docenić umiejętności drugiego wojownika i wcale nie przychodziło jej z trudem przyznanie się do tego, że ktokolwiek był od niej lepszy. Wiedziała, że wśród osób parających się jej zawodem było wielu o wiele silniejszych od niej, ale ani trochę jej to nie przeszkadzało. Wściekała się dopiero wtedy, kiedy ktoś lekceważył ją tylko dlatego, że była kobietą. Tego nie umiała wybaczyć i za każdym razem udowadniała takim jednostkom, że inni powinni się z nią liczyć. Och, jakże uwielbiała to robić!
    – Kage... – wymówiła powoli jego imię, wpatrując się w jego twarz. Nie spodziewała się, że akurat dzisiaj spotka go w takim miejscu. Zazwyczaj był zajęty swoimi obowiązkami. – Co cię tutaj sprowadza, jeśli mogę spytać?

    Cahan

    OdpowiedzUsuń
  14. [Witam, witam. To jaki pogmatwany wątek rozgrywamy?]
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  15. Kandelabr ledwo zawisł nad drewnianą komodą odciskając na niej piętno na tle kurzu. Drżąc, trzymał się w powietrzu, jakby z wysiłkiem pnąc się w górę. Złote, wykwintne znaczenia na ramionach świecznika wydawały się tańczyć w blasku zawisłej na ścianie pochodni, pobłyskując i mieniąc się ogniem.
    Sztywno wyprostowane ręce wzniosły się nieco wyżej, uniosły dłonie, a wraz z nimi kandelabr wspiął się na kolejny niewidzialny szczebel. Utrzymanie przedmiotu poza płaską nawierzchnią było trudne i kosztowało Vin wiele wysiłku, ale nie chciała dłużej szczycić się podnoszeniem pióra siłą woli. Chciała umieć więcej - dużo więcej; chciała opanować swoją umiejętność do perfekcji! Kto by pomyślał, co może zdziałać złodziej z rozwiniętą umiejętnością telekinezy...
    Dziewczyna wzdrygnęła się, a metalowy świecznik spadł na blat, zapewne zostawiając po sobie charakterystyczne wgniecenie. Vin zaklęła cicho.
    Cicha komnata - jak zwykła nazywać te miejsce Vin - była idealna do ćwiczeń: zapuszczał się tutaj jedynie Kage i dziewczyna wydawała się zapomnieć o tym na śmierć. Była przekonana, że przywódca będzie dzisiaj wyjątkowo zajęty, a tu proszę - zjawił się, mości pan. Liszka skuliła się kucając, właściwie instynktownie. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego wyczuła elfa. Rejestrowanie obecności zmysłami przychodziło jej jak oddychanie, choć często nie mogła sprecyzować, kogo właściwie znalazła. Z Kage było inaczej. Po prostu wiedziała, kiedy szedł. Tak samo było z wujaszkiem.
    Chciałaby wiedzieć, dlaczego.
    Czy powinna się ukrywać? Kage nie był głupi. O ile reszcie rodziny mogła wciskać kity, Kage zawsze wiedział, co młoda ma za uchem. Haczyk był w tym, że niekoniecznie dawał to po sobie poznać. Brudy wychodziły w praniu. Zawsze.
    Wyprostowała się. Serce lisicy nie wiedzieć czemu biło szybciej, choć oddech pozostawał spokojny. Uważnie zerkała między regałami trwając niczym cień. Chciała zorientować się, gdzie znajduje się Kage i jednocześnie nie chować się przed nim. To nie miało sensu. Przywierając plecami do jednego z regałów ostrożnie wyjrzała na korytarz. Tam, cień męskiej sylwetki, skręcił w inną alejkę. Vin nie chciała wierzyć myślom, że jej nie znajdzie. Na pewno wiedział. Zakradał się?
    Dobrze.
    Uginając kolana dziewczyna śmignęła w labirynt ksiąg. Przemieszczała się bezszelestnie, idealnie wyczuwając, gdzie stopa winna legnąć, by nie wydać obecności. Jeśli faktycznie Kage chciał się zakraść, ona też to zrobi.
    Zabawy złodziejów. Też coś.
    Ale fajnie byłoby zaskoczyć przywódcę.

    [Nic się nie stało c: Na wątek z szefuniem mogłam tyle czekac <3]
    Vin

    OdpowiedzUsuń
  16. [chciec to móc xD moze z nim xD moze zostac narzeczonym i mogl sie dowiedziec ze narzeczona mu znikla xD dobra-glupie to to xD]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  17. Jedną z najpiękniejszych rzeczy w ludzkim życiu jest miłość drugiej osoby, związek i rodzina. Takie trucie jest przekazywane ludziom od pokoleń, co gorsza ludzie w to wierzą. Dla mnie to też było kiedyś to było jedną z głównych racji. Zmieniło się to po zdarzeniach z pamiętnej nocy z Erinem, cztery lata miłości prysły w ciągu nocy. Bywa pogodziłam się z tym, a on pewnie umarł lub zaszył się gdzieś w odmętach świata. Zrozumiałam, że był dla mnie ważny dopiero jak go straciłam, Dalej marzę, że go spotkam i znów się zejdziemy, jednak to nie realne. Teraz miłość do szczęścia jest mi nie potrzebna, a jej namiastką jest Kage. Mężczyzna do którego trafiłam nawet nie pamiętam jak. Trwa to już jakiś czas i o dziwo jeszcze się nie znudziliśmy. Był dzień spotkania. Założyłam krwiście czerwoną sukienkę do kolan czarne rękawiczki do łokci. Zarzuciłam na siebie czarną pelerynę i zmierzałam w stronę umówionego miejsca. Wysokie drzewa zapewniały mi cień, a lekki wiatr ochłodę. Zaczepiłam o ostrokrzew i w moich pończochach puściło oczko. Gdyby było to pierwsze spotkanie pobiegłabym do domu i to zmieniła, ale mi się nie chciało. Doszłam do miejsca w którym miałam czekać. Poprawiłam włosy i przycupnęłam na powalonym drzewie
    [Nie wiedziałam jak to zacząć. Wyszło dość dziwne zaczęcie. Interpunkcja †]
    Żmija

    OdpowiedzUsuń
  18. [no to jak samotny to jeszcze lepiej xD moge go tam opetac/uwiesc hehe nie wiem w czym tu zabawne *powaga* romantyczny watek. on taki kochliwy, milusi elfi rodzynek w sam raz jak dla ciebie moja droga.
    Ciocia? Raczej wujek - no chyba, ze masz na mysli Luce ^_^
    Juz widze jak mu wyhaftuje cos zlosliwego na portkach., ale czemuz by nie ale moze zaczniemy spotkanko kolo tej karczmy?]

    OdpowiedzUsuń
  19. Była w drodze juz od paru dni. Moze jazda w nocy nie byla zbyt dobrym pomysłem, no ale zawsze wolala te pore niz dzien. Nie jechała w strone wyznaczonego kursu, tylko prosto przed siebie. Mimo odczuwanego zmeczenia i trudów podrozy, cieszyła sie z "wycieczki" i wyrwania sie ze zlotej klatki. Acz "skutki" tej wolnosci zaczela odczuwac juz w pierwszej wiosce, gdy zauwazono jej "stan". A niby kraj był taki gosciny z tego co jej opisywano a lekcjach historii. Tak moze i bylo dawniej, ale teraz?
    Westchnęła ciezko zatrzymujac konia przy rozwalajacej sie chalupce. Była juz trochę zmeczona, wiec nie robilo to juz dla niej znaczenia. Okolica wydawała sie wyludniona, jak to bylo w lesie. Wokol slyszała tylko sowy i takie tam. Zadnych ludzi. Nic specjalnego. Harishie jednak wystarczalo, co bylo dziwne, gdyz nie byla przezwyczajona do takiego odludzia. Jednakze i do tego przywyknie.
    Kiedys.
    Teraz zas zdjela proste siodlo z konia. Kawalek sznura posluzyl jej do opasania szyi a gdy to juz zrobila puscila luzem. Sama zas zajela sie rozpalaniem ogniska, ale nie zbyt jej to szlo. Po kilku probach dala sobie spokoj acz bylo zimno. No nic. Chyba uda jej sie wytrzymac do ranka?!
    Na wszelki wypadek nalozyla na siebie wszystko co miala i skubała i przezuwała wysuszony kawalek miesa. Musiała jesc i jednoczesnie racjonowac żywność a byla teraz ciagle glodna, która sie juz konczyła a nie wiedziała kiedy natrafi na jakas wioskę. Oby jak najszybciej, gdyz zostalo niewiele tak jak kiesy.
    Poprawiła plaszcz i starala sie jakos dobrze ulozyc przy konarze sosny. Wiercila sie jednak bo jakis korzen ciagle jej uwieral. W koncu jednak udalo jej sie zasnac jednakze nie za dlugo. W sumie nie wiedziała co ja obudzila. Czy halas czy tez odór alkoholu pochylonego nad nia mezczyzny.
    - no prosze, kogoz my tu mamy panowie - zaczał brunet wykrzywiajac usta w szczerbatym usmiechu.
    - no masz farta i szczescie brachu.
    Wzdrygnela sie ze wstretem i probowała sie odsunac, ale zagrodził jej droge.
    - a panience dokads sie spieszy?
    - puszczaj mnie!
    - bo co?
    - zaczne krzyczec!
    Zarechotał jak po uslyszeniu dobrego dowcipu.
    - a krzycz do woli. Na tym odludzi i tak cie nie uslyszy.
    Scisnal jej ramie dosyc bolesnie i postawil do pionu niezbyt delikatnie. Starała sie nie krzywic.
    - puszczaj mnie. Nie mam nic wartosciowego! Puszczaj mnie!
    - Taka ładna a sie rzuca - zachuchotał blondynek - jak bedziesz grzeczna nic ci sie nie stanie. - otaksowal ja spojrzeniem - no chyba na zyczenie - dodał usmiechajac sie szerzej. Do glowy przychodzily rozne obrazy.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Hmmm dowódca pierwszej linii frontu zdecydowanie musi od zawsze znać księżniczkę i to jeszcze taką, która pcha nosa wszędzie gdzie są planowane jakieś taktyki, na obrady wojenne itp. Księżniczka nawet czasem może mu wchodzić w drogę i rzucać nieme wyzwania np. sprzątając jego ludziom czy jemu samemu pracę sprzed nosa]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  21. -Wiesz, czego mi trzeba-Wyszeptałam mu lekko do ucha i przygryzłam jego płatek. Był taki uroczy gdy wręcz czytał mi w myślach i zapewniał mi to czego pragnęłam. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej i lekko wodziłam dłonią po torsie. Czując ciepło jego życia i wsłuchując się w rytm jego młodego serca. Nigdy nie wiedziałam jak to jest być ciepłą. Zazwyczaj nawet w skórze kobiety czułam lekki chłód emanujący od ciała. Spojrzałam mu w oczy i widziałam w nich dziecko które jeszcze gdzieś w głębi w nim było. Pomimo tego była namiastką miłości. Jednak znając jego naturę nie wiedziałam ile to jeszcze potrwa. Musnęłam jego usta wargami i lekko je przygryzłam ściągając jego głowę lekko w dół.-Jakiś ty romantyczny powiedziałam z lekką ironią w głosie. Złapałam go za ręka i lekko pociągnęłam w stronę swojej groty.-Trzeba wziąć kieliszki- Odwróciłam się lekko poruszyłam biodrami i ciągnęłam go do celu.
    Żmija

    OdpowiedzUsuń
  22. Vin w zasadzie całkiem dobrze się bawiła klucząc za przywódcą i niemal poczuła dumę, kiedy tak długo udało jej się go zwodzić. Oczywiście nie miałaby nic przeciwko takiej zabawie na dłuższą metę, ale kiedy już Kage zaczął gadać, młoda wiedziała, że powinna zakończyć grę.
    Zatrzymała się w tym samym momencie co elf i trwała w ukryciu, podczas gdy gildyjny szef dalej gadał. Szybko ustaliła, że nie znajduje się tak daleko i wyszła z ukrycia, ruszając mężczyźnie na front.
    - Nie jestem gremlinem! - powiedziała w chodzie, ściągając brwi i zadzierając głowę; kaptur spadł jej z głowy i uwolnił roztrzepane rude włosy, które natychmiast w zasupłanych końcówkach obległy jej policzki. Vin potrząsnęła głową, żeby się ich pozbyć. - Ani żadną przybłędą!
    Zatrzymała się w stosownej odległości i naśladując szefa, również skrzyżowała ręce. Zdmuchnęła jedno z przyczepionych do włosów piórek, które połaskotało ją w nos. Rozważyła wejście na regał czy chociażby biurko, żeby nie musieć aż tak wykręcać karku, by patrzeć Kage prosto w oczy. Chciała mu pokazać, że ma coś do powiedzenia i wcale nie jest bezużytecznym dzieckiem, za jakie uważają ją niektórzy członkowie gildyjnej rodziny.
    - Nie muszę się bronić - powiedziała uparcie.
    Gildia Złodziei z pewnością nie jest miejscem dla dzieci i doskonałym przykładem tego jest Vin, która podchodząc do każdej sytuacji i do każdego człowieka indywidualnie, potrafi naśladować daną osobę i przejąć jej sposób zachowania, byle tylko nie wyjść na słabą. Jej zdolność adaptacji do środowiska byłaby bardzo przydatną umiejętnością, gdyby tylko ktoś pokazał dziewczynce, jak ją poprawnie wykorzystywać.

    Vin

    OdpowiedzUsuń
  23. ( Witam. Ja z chęcią wezmę wątek z Kage. Proponuje aby, znali się oni z dzieciństwa i nagle wpadliby na siebie podczas jesnej wrzawy w barze :D Zaczniesz?)

    Rivatte

    OdpowiedzUsuń