30 maja, 2015

Piwa i krwi na darmo nie wylewam.


Siwa Luce

     Do Loresth wyruszyła z ojcem mając 8 lat. Dotarła bez ojca, wiec zaopiekowali się nią tutejsi z Przystani Bohaterów i szkolili na wojownika. Wiele razy opuszczała miasto, ale zawsze wracała, czym udowodniła, że potrafi dać sobie radę. Myślała nawet o byciu zwiadowcą lub posłańcem który dostarczałby żywność z innych części Loch Aem, ale każda jej wyprawa kończyła się wozami załadowanymi w większości samogonem niż pożywieniem, dlatego utknęła przy moście, co noc stając na warcie, i na tym kończą się jej obowiązki. Często wyjeżdża z miasta na krótki okres i jakoś nikt nie może zrozumieć dlaczego. A tak, pewnie przywieść wódki.
     Kiedyś łotrzyk, dziś obrońca słabych i zlęknionych od siedmiu boleści w opuszczonym mieście. Lubi oderwać się na chwilę od Loresth, wtedy odwiedza starych znajomków. Rzadko rabuje, ale wciąż lubi pieniądze. Cicha, dopóki nie powiesz nic durnego. Wieczny kombinator. Raz cham i prostak, raz figlarz i rozbójnik. Nigdy dama. Pije na umór. Gryzie, drapie i klnie. Lubi rozwiązywać problemy. Ludzi nie cierpi bardziej niż ożywieńców. Nie patrzy, morduje jak leci. Żyje jak może.
     Dla nikogo to nie nowość - choć młódka, siwa jest, i było tak niemal od zawsze. Nie jest pewna, ale raczej matka jej takiej nie zrodziła, bo ludzie zaczęli czepiać się o te włosy dopiero w Loresth. Jak może, chodzi w kapturach i pelerynach, ale nie sposób wytrzymać tak gdy żar leje się z nieba. Preferuje skórzane pancerze, chodzi w nich od dziecka, w sukni zaś czuje się naga. Na pierwszy rzut oka wysoka, dumna kobieta, 26 wiosen za sobą, ale lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie.
     Jest dobrze obeznana z mieczem, choć jej faworytami są koziki i sztylety do rzucania. Specjalizuje się z skradaniu i skrytobójstwie. Łucznik z niej jak z koziej dupy trąbka - zapewne dlatego, gdyż po solidnym kielichu nie sposób trafić w cel - zaś do magii czuje nieopisaną niechęć.

10 komentarzy:

  1. [Bardzo dziękuję ♥
    Z przywódcą Gildii obowiązkowo piszę się na wątek, a z Luce fajnie byłoby mieć jakieś powiązanie c: Może Siwa któregoś pamiętnego razu uratowałaby Vin z opresji, broniąc przed... hm, dajmy na to - wkurzonych obrabowanych jegomości?]
    Vin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jeśli ratunkowa, to tylko żeby ratować Berena ^^ Aczkolwiek niewola i przekonywanie myszy, że niczego im nie zrobimy brzmi bardzo ciekawie!]

    Beren

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tutaj coś cichutko, a i postać bardzo ciekawa, tak więc może wątek między Luce a Sarvenem? Ciężko mi teraz cokolwiek wymyślić, bo skupiam się wyłącznie na czekającym mnie w piątek egzaminie, ale gdy już będę miała to za sobą, to na pewno coś wymyślę.]

    Sarven

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadł mi do głowy dziwny pomysł na wątek. Otóż Sirin nigdy nie przebywała w karczmie, a jak wiadomo zawsze musi być ten pierwszy raz. Luce mogłaby sie zainteresować albinosem, przy okazji upijając ją trzema kuflami.

    × Sirin.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć! O kurde ile to lat temu pisałyśmy ten wątek? Z 3 lata na stówkę. Może chciałabyś do niego wrócić? Miałyśmy tam rozkminianie tajemniczej sekty do której modlą się mieszkańcy, a która naprawde jest kolejnym eksperymentem Ziraela dotyczącym martwych :D
    I dziękuję za pochwalenie karty, ale ja tam tylko tło dodalam xD]

    Zirael

    OdpowiedzUsuń
  6. [ty! *dasa sie* zostawilas mnie ciocia na deser? zarcik ^^
    tylko sie nie zabujaj ;p w sumie dla odmiany mialam zrobic smoka >.< ale zostawilam ptaka, bo go lubie.
    Charakterystyke zostawilam bo a nuz komus sie przyda xD

    Gleboki? <.< ekhmmm do jakich glebi zmierzasz i z kim? *chichocze*

    Ehh... pracy znowu nie mam, haks sie konczy, jeszcze zwrotu nie dostalam i mam miec zabieg za 2 tyg. nuuuda - od 5 miechow latam po przychodniach i jeszcze troche to w szpitalu zamieszkam - nie, uprzedzam, ze to nic takiego powaznego]

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej średnie. Wole, jak odpisy pojawiają się szybciej i częściej.

    × Sirin

    OdpowiedzUsuń
  8. To dobry plan, ja ci tak mówię parszywy nekromanto! Zwiedziemy tych naiwniaków na manowce. Opanujemy ich dusze! Zasilimy armię nowymi żołnierzami. Przestań się bać o zdemaskowanie
    Zirael słuchał słów dobiegających z wnętrza jego własnego, rozjątrzonego obłędem umysłu. Szedł w milczeniu przez zawalone korytarze, oświetlone jaśniejącym kryształowo blaskiem księżyca. Powłóczysta, bogata, onyksowa szata, którą był okryty, sunęła za nim po ziemi, zbierając co większe kłębki kurzu. Spod ciężkiego kaptura uciekały na zewnątrz białe, długie kosmyki, opadające na czarne niczym węgiel oczy.
    Nic nie powiesz? Dureń...!
    Dobrze, że nie mówi. Nikt nie powinien wiedzieć, że główny kapłan to oszalały maniak. Musi wzbudzać szacunek
    Ludzie szukają u niego nadziei. Dobrze poradziliśmy sobie z pierwszymi ofiarami. Nikt nie wpadnie na to, że sami przywołują na siebie bardziej zmasowany atak
    I tak mógłbyś coś powiedzieć zbzikowany magiku. Moi towarzysze to marni rozmówcy
    Nekromanta mijał wielkie, szkliste drzwi, których blask przygasł jednak w obliczu zgnilizny. Obrócił się niepewnie, jakby z przestrachem. Odgarnął kaptur, a włosy rozsypały się dookoła. Drżącą ręką odgarnął je, oglądając się w tafli. Jakże dawno nie widział swej prawdziwej twarzy. Ostatnio jednak nadzwyczaj często widzi ją w lustrze... Nie! To ułuda, był kimś innym. Innym! To tylko przebranie, potrzebne w ich wielkim planie.
    Nosz psia mać i chędożona moja matka! Strojniś będzie się przeglądał! Ruszyłbyś sw...
    Mężczyzna uderzył pięścią w szkło. Rozbrzmiało ona charakterystycznym dźwiękiem, swymi błyszczącymi szczątkami dekorując podłogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Zamknijcie się do jasnej cholery! - warknął głośno, nie dbając o żadne delikatności. Złapał się krwawiącymi dłońmi za głowę i potrząsnął nią - Nie mogę przez wasz myśleć w spokoju. Wydam się, jeśli ciągle będziecie mi jęczeć!
      - Wielmożny? - wysoki głos rozniósł się po kamiennym korytarzu. Zirael odwrócił głowę z wyrazem wściekłości wymalowanym na twarzy. Można było zauważyć przez chwilę jego prawdziwą formę. Wyprostował się spokojnie, nakładając kaptur i podchodząc do pomniejszego kapłana, który cofnął się o kilka kroków - Nic ci się nie stało.
      Zirael nie mógł zapominać kim był. Wykreowali ten fałszywy kult, by wspomóc armię ożywieńców i wykończyć ludzi. Mężczyzna nienawidził wykonywać poleceń Gildii Nekromantów, nigdy nie podchodził do nich poważnie i z "szacunkiem" jaki wymagali od niego ci przebierańcy. To zadanie wydało mu się jednak nadzwyczaj zabawne. Nigdy nie bawił się w wyrocznię bogów, nawet jeśli byli tylko wykreowani przez zdziczałe umysły nekromantów.
      Zadanie było proste: zdobywali zaufanie tutejszych mieszkańców, oferując im pomoc i potrzebną modlitwę. Sam Zirael jednak nie wziął pod uwagę, jak to się potoczy - ludzie lgnęli do nich niczym muchy do miodu. Z każdym dniem było ich coraz więcej. Oni tylko musieli znajdować odpowiednie okazje, by zabić ich i wcielić do swej przeklętej armii. Nic prostszego, choć Kowal Dusz wyczuwał, że to było zbyt piękne, by było prawdziwe.
      Może i zbyt, ale póki co nie było żadnych problemów. Nic sie nie bój. Uspokój tego młodzika, bo jeszcze wszystko wygada
      Zirael przełknął ślinę i spojrzał poważnie na młodocianego kapłana.
      - Nasz bóg jest dzisiaj silny synu. Przenika przez mojego ducha swą niesamowitą obecnością - położył mu rękę na ramieniu - Musisz się skupić i poczuć Pana Harmonii, pozwolić by i ciebie dotknęła jego zbawcza esencja. Już czas na modlitwę. Jesteś gotów? - spytał z udawaną troską.
      Kapłan pokiwał energicznie głową, słuchając jego słów z wielką uwagą, płonąc pobożnym zapałem. Zirael momentami nie mógł uwierzyć, jak mogli być tak naiwni. Może ciężko mu to było zrozumieć, bo stał po drugiej stronie barykady.
      Przestań tyle myśleć czarodzieju! Czas działać
      Tak... Rytuały czas zacząć. Mówca Umarłych minął młodzieńca, który podążał za nim z powagą. Po chwili weszli do głównej sali, gdzie tłum śpiewał już chwalebne pieśni. "Wielmożny" wkroczył na podniesienie i spojrzał na zgromadzonych licznie ludzi. Po jego obu stronach zgromadzeni byli kapłani w liczbie 6 bogobojnych mężczyzn. Uśmiechnął się do siebie i uniósł głowę spoglądając na zawieszoną nad nimi figurę Pana Harmonii. Przedstawiała ona herosa z jednym okiem, odzianego w zbroję, trzymającego kolosalną pawęż ze znakiem wagi na niej. Jego dłoń była uniesiona do góry, trzymał on w niej korbacz z głowicami na kształt gwiazd. Błyszczały one fałszywym srebrem, dającym jednak wspaniały blask.
      Zirael uśmiechnął się do siebie i zaczął śpiewać wraz z wiernymi.
      Tak, nie wychodź ze swej roli nekromanto

      Zirael

      Usuń
  9. [No witam. Dziękuję ślicznie za powitanie i cieszę się, że postać Ci się podoba. Muszę przyznać, że twoją kartę przeczytałam chyba dwa razy i mam takie wrażenie, że kogoś mi przypomina, pomijając, że zdjęcie naturalnie kojarzy mi się z Ciri co w moich oczach jest jak najbardziej na plus. :)
    Generalnie jestem nastawiona bardzo ochoczo na wątki wszelakiej maści, ale z pomysłem mogłabym wyjść dopiero za jakiś czas ponieważ dokładnie chwilę zanim weszłam na bloga, wróciłam do domu po weekendzie i padam. ]

    Vanora

    OdpowiedzUsuń